Postanowiłam
pójść do domu ojca. Dlaczego? Pręt na dłuższą metę by mi nie
wystarczył, tym bardziej, że ich aktywność wzrosła.
Miałam do pokonania 20 kilometrów. To trochę za dużo jak na pieszą podróż, więc przed pójściem po broń, postanowiłam zwiedzić kilka miejscowych parkingów. W niektórych leżały nieskażone trupy. Pewnie miały powyjadane mózgi, skoro nie zamieniły się w zombie.
Za pojazd wybrałam sobie pięknego harleya. Był najmniej zniszczony z wszystkich stojących pojazdów. Pięć metrów od motocykla leżał stary, zniszczony kask i zakrwawiona ramoneska. Włożyłam obie te rzeczy i przekręciłam kluczyk w stacyjce.
Maszyna ruszyła szybciej niż bym się tego spodziewała. Z początku nie mogłam utrzymać równowagi i kiwałam się ciągle na boki niczym małe dziecko. Po dziesięciu minutach doszłam do wprawy. Jechałam płynnie, ale oczywiście nie obyło się bez kilku straconych głów. Kobieta, mężczyzna, kobieta, mężczyzna, mężczyzna, mężczyzna, kobieta. Łącznie siedem trupów.
Nie wiem ile upłynęło czasu zanim byłam na miejscu. Stałam przed blokiem, który nie miał określonej barwy, ponieważ pokrywała go ogromna warstwa brudu. Od klatki schodowej dzieliły mnie pięciostopniowe schodki. Pokonałam je szybko, ani na chwilę nie tracąc ulicy z oka. Było tu cicho i pusto. Zbyt cicho i zbyt pusto. Coś tu nie grało. Pociągnęłam mocno za klamkę myśląc, że drzwi będzie w stanie ciężko otworzyć. Myliłam się, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy leżałam jak długa na schodach. W dłoń wbiło mi się kilka kamyków. Wstałam i weszłam na klatkę. Winda nie działała, spodziewałam się tego. No cóż. Pozostała mi wspinaczka na szóste piętro.
Nie zmęczyłam się aż nadto. Stojąc przed drzwiami usłyszałam szelest. Obróciłam się na pięcie dookoła, by sprawdzić czy zagrożenie jest gdzieś w pobliżu mnie. Nic. Chyba mi się przesłyszało. No cóż, zdarza się. Czasem nawet wrodzony instynkt zawodzi. Wzięłam oddech i nacisnęłam klamkę. To co zobaczyłam, wywarło na mnie ogromne wrażenie i odebrało mi dech w piersiach. Przerażenie, zaniepokojenie i strach. Tylko tak mogę opisać uczucia, które targały mną w tym momencie.
Miałam do pokonania 20 kilometrów. To trochę za dużo jak na pieszą podróż, więc przed pójściem po broń, postanowiłam zwiedzić kilka miejscowych parkingów. W niektórych leżały nieskażone trupy. Pewnie miały powyjadane mózgi, skoro nie zamieniły się w zombie.
Za pojazd wybrałam sobie pięknego harleya. Był najmniej zniszczony z wszystkich stojących pojazdów. Pięć metrów od motocykla leżał stary, zniszczony kask i zakrwawiona ramoneska. Włożyłam obie te rzeczy i przekręciłam kluczyk w stacyjce.
Maszyna ruszyła szybciej niż bym się tego spodziewała. Z początku nie mogłam utrzymać równowagi i kiwałam się ciągle na boki niczym małe dziecko. Po dziesięciu minutach doszłam do wprawy. Jechałam płynnie, ale oczywiście nie obyło się bez kilku straconych głów. Kobieta, mężczyzna, kobieta, mężczyzna, mężczyzna, mężczyzna, kobieta. Łącznie siedem trupów.
Nie wiem ile upłynęło czasu zanim byłam na miejscu. Stałam przed blokiem, który nie miał określonej barwy, ponieważ pokrywała go ogromna warstwa brudu. Od klatki schodowej dzieliły mnie pięciostopniowe schodki. Pokonałam je szybko, ani na chwilę nie tracąc ulicy z oka. Było tu cicho i pusto. Zbyt cicho i zbyt pusto. Coś tu nie grało. Pociągnęłam mocno za klamkę myśląc, że drzwi będzie w stanie ciężko otworzyć. Myliłam się, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy leżałam jak długa na schodach. W dłoń wbiło mi się kilka kamyków. Wstałam i weszłam na klatkę. Winda nie działała, spodziewałam się tego. No cóż. Pozostała mi wspinaczka na szóste piętro.
Nie zmęczyłam się aż nadto. Stojąc przed drzwiami usłyszałam szelest. Obróciłam się na pięcie dookoła, by sprawdzić czy zagrożenie jest gdzieś w pobliżu mnie. Nic. Chyba mi się przesłyszało. No cóż, zdarza się. Czasem nawet wrodzony instynkt zawodzi. Wzięłam oddech i nacisnęłam klamkę. To co zobaczyłam, wywarło na mnie ogromne wrażenie i odebrało mi dech w piersiach. Przerażenie, zaniepokojenie i strach. Tylko tak mogę opisać uczucia, które targały mną w tym momencie.
Trzecie zdanie. Zamias na, napisałaś za.
OdpowiedzUsuńZ tym motorem powinno być inaczej. Tu o jednyn, a tu wyskakujesz z innym. Może od nowego akapitu:
"Na parkingu wybrałam pięknego harleya .."
lub: "Za pojazd wybrałam..."
Dużo weny, komów, wyświetleń, czytelników.
Twój wierny zjeb Alex, który stał się Night Shadow ;*
Dziękuję! Poprawione.
UsuńPowinnaś jeszcze napisać czyja aktywość ;)
UsuńI z tymi parkingami: Nie "W niektórych..." tylko: "Na niektórych..."
UsuńCzyja aktywność, to raczej nie, biorąc pod uwagę to o czym jest ten blog i to, że Kathy jest sama na świecie XD Co do parkingów, to wydaje mi się, że dobrze jest napisane, ale trochę spieprzyłam sprawę, więc mogę się mylić.
Usuń" Był najmniej zniszczony z wszystkich stojących pojazdów." Tutaj powinno być " ...ze zniszczonych..."
OdpowiedzUsuńSiedzę już cicho xD
A pisz dziewczyno, pisz! Przyda mi się bardzo.
UsuńSkoro jej ojciec mieszkał w bloku, to nie domu, a mieszkania, jeśli ma być poprawnie napisane.
Usuń"Obróciłam się na pięcie dookoła, by sprawdzić czy zagrożenie jest gdzieś w pobliżu mnie." To "mnie".jest tu niepotrzebne. To chyba na tyle :)))
Uhh, dzięki. Może następnym razem pójdzie mi lepiej.
UsuńJa miałam na początku milion razy gorzej. Wprawisz się :)
UsuńJestem :3
OdpowiedzUsuńMyślałam, że nie doczekam się kolejnych rozdziałów... A tu niespodzianka <3
Jest okey, tylko jak robisz akapity to możesz robić (wcięcie, to się chyba nazywa w programowskim stylu ;-;) takie trzy, pięć spacji, zanim zaczniesz pisać. Przykład:
Dzisiaj wyszedłem na dwór z moją siostrą - Marceliną... [...]
Chyba zrozumiesz :3 Jak coś, to ja nie umiem tłumaczyć XD
Okey, pozdrawiam, weny życzę i wszystkiego czego chcesz :3
Dobra jakim zasranym cudem ja tego nie skomentowałam do cholery
OdpowiedzUsuńXD
Nieważne
Ale dobra
Nie no, ale Kathy zamienia sie pana Daryla Dixona jestę pod wrażenię
Mam cichom nadziejke, że wkrencisz tam jakiegoś wysuwistego boja
Bo to nawet fajnie by było hehs
I zabije cie za to, że skończyłaś w tym momencie
A grudki w budyniu to zło, masz racje
Dobra lece, bo No.6 znowu oglądak
Wierna Tobie niczym Thor młotkom
Twoja,
Annabeth <3