Przede
mną na starych, stęchłych materacach leżała sterta poduszek i
koców. Ruszała się w górę i w dół w rytmicznym tempie.
Podeszłam cicho do poduszkowej fortecy z wycelowanym w nią prętem.
Odkryłam to, co leżało pod spodem i rozwarłam szeroko oczy z
wrażenia.
-
Dziecko?!
Zdążyłam
wypowiedzieć to słowo i poczułam kawałek zimnej stali
przytkniętej do mojej skroni, która kliknęła cicho.
-
Żywa? - zapytał wysoki szatyn przeszywając mnie lodowatym
spojrzeniem.
Byłam
lekko osłupiała, ale ocknęłam się po chwili i ścięłam jednym
szybkim ruchem chłopaka z nóg. Upadł z grymasem bólu na twarzy, a
ja, z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy, ustałam nad nim.
-
Żywa i w pełni sprawna.- odparłam po czasie.
Popatrzył
na moją nogę.
- W
pełni?
- Tak
- odparłam pewna siebie nie zwracając uwagi na jego zaczepki.
- Jestem
Alois.- przedstawił się
- Nie
obchodzi mnie to. Lepiej powiedz co tutaj robisz i co to za
dzieciak.-odparłam gorzko.
- Ostra
jesteś. Ten „dzieciak” jak to ujęłaś, to Peter, mój młodszy
brat. Tutaj się zatrzymaliśmy gdy nasz dom stał się ruiną po
apokalipsie. Tu jest ich najmniej, mamy łatwy dostęp do wody
pitnej i sklepów. A Ty, co tutaj robisz?
- To
dom mojego ojca. Przyszłam po broń.
- Och
po broń? Przecież świetnie posługujesz się tym prętem, więc po
co Ci broń?- zauważyłam w jego oczach cień rozbawienia.
Przeszłam
bez słowa do sypialni, w której było ukryte pomieszczenie, a w nim
pracownia ojca. Rozejrzałam się w poszukiwaniu nadpękniętej
ściany i zwisającego z sufitu kabla.
- W
sypialni broni nie znajdziesz.- uśmiechał się oparty o framugę
drzwi.
Nie
odpowiedziałam na to. Chłopak był irytujący. Dalej szukałam
pęknięcia, aż w końcu pomyślałam, że ono nie może być w tak
banalnym miejscu, na widoku. Starałam się odsunąć szafę, lecz
była za ciężka. Spróbowałam ją przewrócić, co okazało się
skuteczniejszym rozwiązaniem. Upadła krusząc wszelkie szklane
naczynia, które w sobie zawierała.
- Głupia
jesteś? Zdemolujesz mi cały pokój!- krzyknął na mnie, a ja byłam
coraz bardziej zdenerwowana jego zachowaniem.
Dotknęłam
pęknięcia na ścianie. Tynk z biegiem lat odpadał coraz bardziej.
Koło pęknięcia zwisał cienki kabel, a nad nim umiejscowione było
gniazdko. Wetknęłam do niego wtyczkę i uruchomiłam mechanizm
otwierający drzwi.
- A
to co? Kobieca garderoba? Mieszkałaś tutaj, więc domyślam się,
że musiałaś gdzieś upchać swoje łaszki i stertę butów, jak to
każda kobieta ma w zwyczaju. Co teraz ubierzesz? Szpilki? A może
koturny?- dopiekał mi.
Nie
wytrzymałam. Sprawnie przeskoczyłam leżącą na podłodze szafę i
przytknęłam chłopakowi ostry koniec prętu do jego gardła.
Pobladł, a na jego twarzy widać było przerażenie.
-Posłuchaj
koleś, zamknij się w końcu, bo inaczej będę musiała Cię zabić,
a nie szukam niepotrzebnego rozlewu krwi, czaisz?
Chyba
zrozumiał. Odszedł bez słowa i zostawił mnie samą przed
dużymi, ozdobnymi drzwiami wykonanymi z mahoniu.